Zakładki

środa, 15 października 2014

4.3 "Jak ci nie odpowiada, to sobie zmień"

 Słucham: Bastille - Pompeii


                  Monikę obudził zapach tostów, dobiegający z kuchni. Otworzyła szeroko oczy i powoli przypominała sobie każdy szczegół z poprzedniej nocy.
                  Nie wiele myśląc, wzięła jedną z bluz Maćka i udała się za zapachem przyrządzanego pokarmu. Stanęła w przejściu i zaczęła się po cichu śmiać, bowiem widok Muzaja w samych bokserkach, śpiewającego jedną piosenkę Pitbulla, mówił sam za siebie.
                  - Pięknie śpiewasz - atakujący wzdrygnął się, jak ją usłyszał, co spowodowało u niej wybuch głośnego śmiechu.
                  - Ha ha ha bardzo śmieszne, ale nie wiesz, że nie ładnie jest tak straszyć ludzi o poranku?
                  - Szkoda, że tego nie nagrałam!
                  - No i jeszcze czego! Teraz będę już czujny. - powiedział i podszedł do Moniki - Jak się spało? - przytulił ją
                  - Nie wygodny jesteś - momentalnie odszedł do tostera, by wyjąć gotowe grzanki.
                  - Oj Maciek, nie fochaj się no... - Siatkarz nic nie zrobił sobie z jej słów - Maciek kuźwa
                  - Jak ci nie odpowiada, to sobie zmień.
                  - No już lecę. Nie widzisz tych skrzydeł?
                  - Nie. - momentalnie Monika spuściła ręce, które uderzyły w uda, powodując głośne klaps.
                  - No co ty nie powiesz? - odpowiedziała z ironią. - No cholera jasna! Co mam zrobić, żebyś przestał się tak zachowywać? - w odpowiedzi dostała znaczący ruch brwiami - No chyba cię pogrzało chłopczyku.
                  - Nie, wydaję mi się, że temperaturę mam w porządku.
                  - No tylko usiąść, załamać się, potem wziąć pistolet i sobie strzelić, jak Boga kocham.
                  - Dobra, a tak na serio...
                  - Wow! Maciuś się do mnie odezwał?! Nie no! Samochody stają, ludzie na ulicy zatrzymują się, panowie ściągają kapelusze, panie ronią łzy, dzieci przestają płakać, a dzwony w kościele rozbrzmiewają! Maciek się do mnie odezwał! - wstała i zaczęła klaskać.
                  - Eh, wiedziałem, że łatwo nie będzie. - mruknął
                  - Mówiłeś coś Macieju?
                  - Ja?! Skądże.
                  - Więc mówże, co żeś chciał mi przekazać drogą ustną, używając słowa serio? - nie wytrzymali i znów wybuchli śmiechem. 
                  - Dobra, już spokój. No to tak... Jest listopad, za niedługo grudzień... Wigilia, Boże Narodzenie... Mama pytała się, czy na Wigilię wpadnę. No i chodzi o to, że sam nie chcę jechać, a że jesteśmy razem, chciałbym cię przedstawić wszystkim, więc Moniko Kubiak, pojedziesz ze mną do Wrocławia by wspólnie świętować ten szczęśliwy dla Chrześcijan czas?
                  - Pod jednym warunkiem!
                  - Oczywiście!
                  - Pojedziesz ze mną do Żor.
                  - Choćby i w tym momencie.
                  - Dobra dobra. Na którą masz trening? 
                  - Jeszcze godzinka.
                  - To ja w takim razie się zmywam do domu. Napiszę potem.
                  - Odwiózłbym cię, ale nie mam jak, przepraszam.
                  - Oj nic się nie stało.
                  Monika ubrała się, skorzystała z łazienki i razem z Maćkiem wyszli z mieszkania.
Rozstali się pod domem atakującego. Muzaj poszedł w lewo, a Kubiakowa w prawo.

--\--

                  Michał przyjechał pod swój dom, wypakował z samochodu swoje torby i wszedł do bloku. Windą wjechał na 8 piętro, gdzie zderzył się z Dimą.
                  - O wróciłeś już?
                  - No jak widać...
                  - A co ty taki nie w humorze?
                  - Dima, nie mogę teraz o tym gadać..
                  - Dobra, jak chcesz. Pamiętaj, że jutro trening o 9, nie 10.
                  -Wiem, dzięki.
                  Odburknął i wszedł do mieszkania. Od razu rzuciła mu się kartka zostawiona na stole w salonie.
'Michale...Wiesz, jak bardzo Cię kocham, ale zatraciłam się w tym.
Nie wiem, dlaczego, nie wiem jak.
Wiem tylko tyle, że potrzebuję czasu.
Nie wiem kiedy wrócę, ale jedno jest pewne
Nie szukaj mnie.
Obiecuję, że ten list w razie czego nie zakończy tego,
co jest między nami.
Kocham Cię, Anna'

                  Odłożył tę cholerną kartkę i poszedł wziąć prysznic. Potem pościelił łóżko i poszedł spać.
_______________________

                  Wynagrodziłam?
                  Jeszcze nie, wiem. 
                  Ale się staram!
                  Zostawiam Was z tym :)

3 komentarze: