niedziela, 3 sierpnia 2014

3.1 "Czuł wcześniej, że coś jest nie tak. I miał rację"

 Słucham: Titanium


                  Nadszedł 3 września 2014 roku. Wojtek wygląda za okno. Widzi wszystkie dzieci, które zaczęły naukę w szkole podstawowej. Ciągną swoje mamy za rękę, by jak najszybciej zaprowadziły je do szkoły. W tornistrach pewnie mają zabawki, żeby na przerwach bawić się w najlepsze.
                  Widzi dzieci, które kończą szkołę podstawową. Idą do szkoły by spotkać się z przyjaciółmi. Nie, żeby się uczyć.
                  Widzi gimnazjalistki i gimnazjalistów. Większość z nich idzie osobno z głową spuszczoną w dół. Jeden chłopak szedł bardzo chwiejnym krokiem. Na jego oko, wygląda, jakby wczoraj się upił. Myśli, że to nie możliwe, że chłopacy w jego wieku nie piją. No ale przecież to jest Polska, tu wszystko się zdarza.
                  Widzi parę licealistek, którym humor dopisuje. Śmieją się w głos, nie przejmują się dzisiejszym dniem w miejscu, za którym on nie przepadał.
                  Widzi swoją sąsiadkę - Panią Marię. Kobieta, około 60. Właśnie odprowadza do szkoły swoją najmłodszą wnuczkę - Amelię. Bardzo ją lubi. Często, gdy jest u babci, chodzi na mecze i kibicuje Skrzatom. Wojtek dał jej nawet koszulkę z jego nazwiskiem. Lubi dzieci.
                  Odchodzi od okna i kieruje swoje kroki do łazienki. Wchodzi pod prysznic i ciepłe strumienie wody ogrzewają jego ciało. Wychodzi w samym ręczniku z mokrą głową i małą ilością kropelek na jego torsie. Przyrządza sobie jajecznice, zjada w natychmiastowym tempie i idzie z powrotem do łazienki. Ubiera klubowy dres, pakuje torbę i wychodzi z mieszkania.
                  Wsiada do swojego samochodu i jedzie na halę. Myśli o Kai. Nie wie, czy zrobił dobrze, że zostawił ją. Nie wie, czy nie powinien teraz rzucić to wszystko w cholerę i jechać do niej. Nie wie, że spóźnił się na trening. Spogląda na zegarek i wbiega szybko na halę. Przebiera się w rzeczy treningowe i szybko wbiega na salę. Dodatkowo robi 10 kółek. Jednak jemu nic to nie robi. Jest trochę nieobecny, co zauważa trener. Pyta się tylko, czy wszystko z nim w porządku, a ten przytakuje głową.
                  Po 2 godzinach spędzonych na hali, wsiada do swojego samochodu i jedzie do Łodzi. Nie wie czemu, ale ma przeczucie, że coś jest nie tak. Że coś się dzieje. Coś u Kai.
Jest pod domem. Podbiega do klatki.
                  - Kaja odbierz do jasnej cholery! - mówi ciągle dzwoniąc pod numer jej mieszkania - Słyszysz? Odbieraj!
                  Jednak to na nic. Wie, że Ruda mu nie otworzy, ale nadal próbuje. Nadal dzwoni. Nagle, ktoś wychodzi z klatki, a ten nic nie myśląc, wbiega na odpowiednie piętro i dobija się do drzwi. Wali w nie jakieś 10 minut, dopóki z mieszkania obok nie wychodzi sąsiadka.
                  - Panie! Co pan tak wali w te drzwi?
                  - Dzień dobry. Nie wie pani, czy w środku jest Kaja? Taka ruda, trochę niższa ode mnie...
                  - Aaa, tak wiem. Od paru dni jej nie widziałam. Jest w domu, bo ciągle słyszę jak płacze. A ostatnio to i nawet awantura była. Tak się kłócili, że serialu nie mogłam obejrzeć.
                  - Kłócili? Ale kto? Ktoś u niej był?
                  - A no. Przychodził do niej jakiś facet, ale ja go wcale nie lubiłam. Jakiś wysoki, gruby, z kolczykiem w uchu. Strasznie przeklinał. A tacy to są u mnie skreśleni.
                  - Myśli pani, że ona jest w środku?
                  - A na pewno jest. Słyszałam jak gdzieś wychodziła, a potem, po jakiś 10 minutach przyszła. Nie słyszałam, żeby gdzieś jeszcze szła.
                  - Wie pani, jak mogę się do niej dostać? - Wojtek był tak zdesperowany, że nawet przez okno mógł wchodzić.
                  - No pewnie. Pan pójdzie do dozorcy. Mieszka pod 3. Powinien mieć zapasowe klucze.
                  - Jeny, nie wiem jak pani dziękować!
                  - A wystarczy, że kupi mi pan dobrą herbatę i będzie po wszystkim.
                  Siatkarz uśmiechnął się, a starsza pani puściła mu oko. Poszedł pod mieszkanie numer 3 i zapukał. Długo nie musiał czekać, aż ktoś mu otworzy.
                  - Dzień dobry. Czy rozmawiam z doradcą tej klatki, czy bloku?
                  - Eee tak, to ja. W czym mogę służyć?
                  - Widzi pan.. moja... dziewczyna mieszka w tej klatce. Nie odzywa się już od paru dni, a sąsiadka mówi, że jest w domu. Martwię się o nią. Ma pan może jakiś klucz zapasowy, żebym mógł zobaczyć co z nią? - Włodarczyk był wyraźnie zmieszany całą tą sytuacją.
                  - Jasne, że mam. Jak nazywa się ta dziewczyna?
                  - Kaja, Kaja Dąbrowska - Dozorca wyjął klucz i trzymał w pięści nad otwartą dłonią siatkarza - coś nie tak?
                  - Dam go panu, jeżeli zrobi pan coś dla mnie?
                  - Wszystko!
                  I tak, Wojtek musiał podpisać 3 koszulki, 10 kartek i 4 zdjęcia, bo syn dozorcy jest wielkim fanem Skry Bełchatów. Włodarczyk dostał klucz i pognał na piętro Kai. Otworzył drzwi i to co tam zobaczył, długo utkwi w jego pamięci. Czuł wcześniej, że coś jest nie tak. I miał rację.

___________________

                  Ciekawe co z Kają. :C
                  Miejmy nadzieję, że nic poważnego!
                  No i witamy Wojtka, bo dawno go tu nie było :)
                  Eh, tylko 2komentarze? Przecież stać Was na więcej :( Pokażcie ile Was jest :)
                  100 zł za mecz?! Hahahaha powalilo ich chyba hahaha.
                  Dodaje późno, dlatego... Siatkarskich;*

5 komentarzy:

  1. błagam żeby tylko Kaja nic sobie nie zrobiła! mam złe przeczucia :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny :* Ciekawe co z Kają :/ Czekam na kolejny /volleyballforeverx6

    OdpowiedzUsuń
  3. Oby nic sie Kai nie stało poważnego. /A.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy kolejny? :)

    OdpowiedzUsuń