piątek, 31 lipca 2015

4.10 "Bądź ze mną szczery"

 Słucham: Sarsa - Naucz mnie

Proszę, przeczytajcie notkę 

___________________________________ 


                  – Wojtek, muszę z Tobą porozmawiać – powiedziała Kaja, gdy siatkarz ledwo co przekroczył próg mieszkania.
                  – Mhm, ale daj mi się rozebrać.
                  – Ah, tak. Faktycznie. To czekam w pokoju. – Włodarczyk kiwnął głową, ściągnął buty, kurtkę i ruszył do salonu - no więc...?
                  – Pamiętasz ten dzień, gdy posądziłeś mnie o zdradę? Jak się nie odzywałam, jak nie chciałam nic powiedzieć? – Wojtek kiwnął tylko głową. Zastanawiał się, do czego Ruda zmierza – Wtedy, po meczu, podszedł do mnie Antiga. Powiedział, że przygląda się mojej pracy i jest bardzo zadowolony. Chce mnie do kadry Polski. Z prezesem ma to już ustalone. Czekają na moją decyzję. Nie odzywałam się, byłam nie obecna, bo chciałam to przemyśleć. Myślę, że czas podjąć decyzję, ale chcę ją podjąć z tobą. Zobacz – wstała od stołu i wzięła kartkę z plusami i minusami – tu zrobiłam sobie kartkę z wszystkimi za i przeciw. – Wojtek wziął kartkę do rąk. Z uwagą czytał każdy myślnik.
                  – Wiesz co? Ja nie wiem...
                  – Czego? Bądź ze mną szczery. – Kaja patrzyła na niego wyczekująco. Sama nie wiedziała, co Wojtek w tym momencie myśli.
                  – Ja nie wiem, czy to jest jakiś zbieg okoliczności, czy co, ale Stephan rozmawiał ze mną... Chce mnie u siebie w kadrze. Jestem na liście powołanych! – krzyknął, a Kaja wstała i go mocno przytuliła.
                  – Czy to znaczy...?
                  – Bierz tę robotę!
                  Ruda ucałowała siatkarza w policzek i pobiegła zadzwonić do Antigi. Selekcjoner bardzo się ucieszył, że podjęła taką słuszną decyzję. Jeszcze raz podziękowała za zaufanie i rozłączyła się. Poszła do kuchni i pomogła Wojtkowi w przygotowaniu obiadu. Po chwili zajadali się ryżem z sosem słodko-kwaśnym. Rozmawiali, śmieli się. Czuli się jak wcześniej. Przed kłótnią.
                  Kaja wzięła naczynia, włożyła do zmywarki i poszła do sypialni. Zajrzała do szafy i zauważyła, że dawno nic sobie nie kupiła.
                  – Wojtek, pojedziemy do galerii na małe zakupy?
                  – Dzisiaj? - zapytał znudzony.
                  – No, a kiedy?
                  – Może w jutro? Niedziela, więc nie mam treningu, rano na mszę do kościoła i potem do galerii, co?
                  – No niech ci będzie.
                  Uśmiechnęła się i poszli do salonu. Włączyli telewizor i resztę dnia spędzili na kanapie.

____________________________________

                  Krótko, zwięźle i na temat. Nie długo zacznie się sezon reprezentacyjny. Myślę, że ostatni rozdział będzie 6.5. Już coraz bliżej końca.
                  Już niedługo zapraszam Was TU. Dajcie znać, że jesteście, że będziecie czytać:) Pomoże na pewno!
                  To do następnego :*

piątek, 24 lipca 2015

4.9 "Przepraszam"


                  Wojtek przemierzał puste już alejki bełchatowskiego parku. W pewnym momencie chciał już wrócić do domu. Przemyślał to i wiedział, że postąpił zbyt pochopnie. Jednak coś mu podpowiadało, aby szedł dalej. Zrozumiał czemu. Po chwili spostrzegł znajomą postać. Postać Kai.
                  – Kaja, porozmawiajmy – stanął.
                  – A mamy o czym? – zapytała Ruda, idąc ciągle przed siebie.
                  – No myślę, że tak. Przepraszam cię bardzo. Wiem, że postąpiłem zbyt pochopnie, że powinienem cię wysłuchać. – Ruda stanęła, słuchając jego monologu – Zachowałam się jak kretyn posądzając cię o zdradę. Cholera, Kaja. Kocham cię. Wybacz mi. – zawróciła i zadarła głowę do góry. Popatrzyła się na niego. W jego oczach dostrzegła smutek, żal.
                  – Nie wiem. Muszę się zastanowić.
                  Powiedziała i ruszyła dalej. Nie oglądała się za siebie. Wiedziała, że Wojtek stoi nadal w tym samym miejscu i jak na razie, nie ma zamiaru się ruszyć. Wróciła do domu, wzięła prysznic, bo było już późno i położyła się w sypialni. Po chwili usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Siatkarz wszedł do domu, również się umył i położył się koło Kai. Przytulił ją, pocałował w głowę.
                  – Przepraszam. Kocham cię. Dobranoc. – szepnął.
                  Kaja westchnęła i po chwili obydwoje udali się w krainę Morfeusza.


                  Ruda obudziła się. Przeciągnęła się i zobaczyła, że Wojtka koło niej nie było. Wzięła ciuchy i poszła do łazienki. Rozczesała włosy, spięła je w kitka, zrobiła codzienny makijaż i ubrała się. Udała się do kuchni i zastał ją widok gotującego Wojtka.
                  – Dobrze, że już jesteś. Siadaj, naleśniki są już gotowe.
                  Kaja uśmiechnęła się nikle i usiadła przy stole. Przed jej twarzą pojawił się stos grubych naleśników z bitą śmietaną i polewą czekoladową. Przez cały posiłek nie odzywali się do siebie. Ruda zebrała naczynia i włożyła je do zmywarki. W tym czasie Wojtek poszedł do salonu i włączył telewizor. Skakał po programach, nie mógł znaleźć nic ciekawego. Po chwili dołączyła do niego Kaja.
                  – Przepraszam – zaczęła – Ja nie chciałam, żeby to tak wyglądało. Nie mam nikogo i mogę ci to przysiąść. Kocham ciebie i tylko ciebie. Wojtek spójrz się na mnie.
                  Siatkarz się spojrzał i momentalnie wpił się w jej usta. Wziął Rudą na ręce i przenieśli się na łóżko w sypialni. Szybko pozbyli się swoich ubrań i delektowali się swoją bliskością. W pewnym momencie rozległ się dzwonek do drzwi.
                  – Ehh nie teraz - jęknęła Kaja odrywając się od pocałunków. Dzwonek rozległ się jeszcze raz - No chyba zaraz zabiję tego kogoś...
                  – Czekaj, pójdę sprawdzić kto to – powiedział Włodarczyk, ubierając bokserki. Kaja okryła się kołdrą. Wojtek cały wkurzony otworzył drzwi i momentalnie wytrzeszczył oczy – MAMO?! TATO?!
                  – No w końcu raczyłeś otworzyć te drzwi. Co ty taki rozebrany, przecież zimno jest - zaczęła pani Kasia, wchodząc w głąb mieszkania. Kaja, słysząc to szybko zamknęła drzwi i w szybkim tempie podnosiła ubrania i zakładała je na siebie, natomiast ciuchy Wojtka zagarnęła pod poduszki i pościeliła łóżko.
                  – Bo wie mama... Ja kąpiel brałem. Dopiero co wstałem no i tak ten... – podrapał się po karku - Co was tu sprowadza?
                  – A dawno cie nie widzieliśmy i chcieliśmy zobaczyć co słychać – odezwał się ojciec. W tym momencie z pokoju wyszła Kaja.
                  – Dzień dobry! Miło w końcu państwa widzieć – powiedziała Ruda
                  – O, Kaja! Dzień dobry słońce, jak tam, trzymasz się jakoś? – zapytała mama siatkarza, wchodząc do salonu.
                  – Nie narzekam. Kawy, herbaty?
                  – Ja kawę sypaną poproszę – odezwał się pan Artur.
                  – A ja herbatę malinową. Macie? – zapytała pani Wiola.
                  – Tak, mamy. Proszę dać mi chwilę.
                  Rodzice siatkarza przytaknęli, a Kaja udała się do kuchni. Usłyszała, że Wojtek się już w miarę ogarnął i poszedł zająć się niezapowiedzianymi gośćmi. Ruda nasypała kawę do szklanki, torebkę z herbatą włożyła do drugiej i nastawiła czajnik z wodą. Poczekała chwilę, aż woda się zagotuję i zalała nią kubki. Wyciągnęła z szafki jeszcze ciasteczka, ułożyła je na talerzu i wszystko zaniosła do salonu.
                  – No to opowiadajcie, dzieci, co tam u was słychać? – zagadała mama Włodarczyka
                  – A nic szczególnego. Ciągle mecze, treningi... Teraz przecież play-off'y. Zaraz Antiga poda listę powołanych. Mam nadzieję, że tam się znajdę.
                  – No my też mamy taką nadzieję – puścił oczko tata.
                  Rodzice Wojtka posiedzieli dwie godziny i zebrali się w dalszą podróż. Jechali do Zakopanego na weekend. Gdy opuścili mieszkanie, razem wszystko posprzątali. Włodarczyk, kiedy włożył ostatnią szklankę do zmywarki, podszedł do Kai, która stała obok. Posadził ją na blacie kuchennym, a ta owinęła nogi wokoło jego bioder.
                  – Musimy dokończyć, co nam przerwali... – szepnął przygryzając jej ucho.
                  – Dobrze, że treningu dzisiaj nie masz – mówiła między pocałunkami.
                  – Falasca by się zdenerwował, widząc moje miękkie nogi.
                  – No ba.
                  Znów wziął Kaję na ręce i przenieśli się do sypialni, kończąc to, czego nie skończyli wcześniej.

________________________________________________

                  Dzisiaj tak. 5 komentarzy? Nie jest źle, ale liczę na więcej :D
                  Pozdrawiam

niedziela, 19 lipca 2015

4.8 "Tak po prostu wyszedł"



                  Po sylwestrze zaczęły się treningi i mecze. Plus Liga ruszyła pełną parą, a nim się wszyscy obejrzeli, zaczęły się play-off'y. PGE Skra trafiła na Zaksę w ćwierćfinałach. Grali do dwóch zwycięstw. Skra wygrała dwa razy po 3:0. W półfinale zmierzyli się z Lotosem Gdańsk, gdzie już niestety przegrali rywalizację 3:1. Został im mecz o brąz. Po drugim meczu rywalizacyjnym do Kai podszedł Stephan Antiga, który był obecny na wszystkich meczach w Bełchatowie podczas play-off'ów.
                  – Kaja Dąbrowska? – zapytał po polsku.
                  – Tak, słucham.
                  – Kaju, wiem, że jesteś fizjoterapeutką w Skrze. Obserwowałem cię i jestem zadowolony z twojej pracy. Nasz fizjoterapeuta się rozchorował i na cały ten sezon reprezentacyjny będzie niestety nie obecny. Chciałbym ci zaproponować współpracę z Polskim Związkiem Piłki Siatkowej. Oczywiście rozmawiałem z prezesem, przedstawiłem tę całą sytuację. Powiedział, że jeżeli jestem z ciebie zadowolony, zatrudni cię. Ma do mnie ogromne zaufanie. Przemyśl to wszystko, bo praca z tymi dziećmi – uśmiechnął się – nie jest w cale taka łatwa. Tu masz mój numer telefonu – podał jej swoją wizytówkę – Jeżeli się zastanowisz, daj mi znać.
                  – Tato! Tu jesteś! – krzyknął jego syn – Wszędzie cię szukałem – przytulił się do niego.
                  – Także Kaju, myślę, że jesteśmy umówieni. Będę czekał na twój telefon. Do widzenia.
                  – Dziękuję bardzo. Do widzenia – uśmiechnęła się i uścisnęła dłoń trenerowi. Cieszyła się jak dziecko, któremu da się ogromnego lizaka, jednak nie dała po sobie tego poznać.
                  – Tatusiu, kto to był? – usłyszała jak syn pytał się swojego taty. Cieszyła się w tym momencie, że przez całe gimnazjum i liceum uczyła się francuskiego i mogła go zrozumieć.
                  Postanowiła na razie nic nie mówić Wojtkowi i sama się nad tym zastanowić. Poczekała na siatkarza przed szatnią. Okazało się, że Winiarski potrzebuje małego zabiegu. Szybko go wykonała i wróciła razem z Wojtkiem do domu. Tam wzięła kartkę i rozważyła wszystkie za i przeciw. Więcej było plusów niż minusów, jednak to do niej nie przemawiało. Chciała pracować w kadrze Polski, to było jej marzenie, ale coś mówiło jej, że to nie najlepszy pomysł. Sama nie wiedziała co chce. Na jej nie szczęście Wojtek dopytywał się, czemu jest taka zamyślona. Nie pomagał też fakt, że właśnie jest po przegranym meczu.
                  – Czy ty możesz mi powiedzieć o co ci dzisiaj chodzi? – zapytał przyjmujący podczas kolacji.
                  – Nie rozumiem twojego pytania. Jest tak jak dawniej.
                  – No nie wydaje mi się.
                  – Czy ty na prawdę musisz szukać dziury w całym?
                  – Zdradzasz mnie?!
                  – Nie bądź śmieszny, Wojtek!
                  – No to mi wytłumacz o co ci chodzi.
                  – Naoglądałeś się tych seriali i pieprzysz od rzeczy.
                  – Czyli mnie zdradzasz, wiesz co, zawiodłem się na tobie.
                  I wyszedł. Tak po prostu wyszedł. Kaja została sama. Zastanawiała się, czy pójść do niego i mu wszystko wyjaśnić, czy dać mu czas, żeby przemyślał. Wybrała tę drugą opcję. Postanowiła się przejść. Napisała Wojtkowi kartkę.

'Poszłam się przejść. Odpocznij, przemyśl to co
powiedziałeś. Mam nadzieję, że nie postąpisz pochopnie.
Kocham Cię, Kaja.'
 
                  Po pół godzinie Wojtek wyszedł z pokoju i zaczął szukać Kai. Przemyślał to, wiedział, że zrobił źle. Jednakże Rudej nie było w domu, a na stole w salonie leżała kartka. Jednak to nie był najlepszy pomysł.
                  – Jednak poszła do tego skurwiela...
                  Podarł kartkę i też wyszedł. Ale gdzie to nawet on sam nie wiedział.

____________________________________________________

                  Pomysł jest, ale sposób przelania go tutaj jest masakryczny. Przepraszam.
                  Mam prośbę. Każdy kto przeczytał niech skomentuję. Chcę zobaczyć ile Was jest tutaj ze mną...

sobota, 18 lipca 2015

4.7 "Wszystkiego najlepszego, Słońce'

Słucham: Chet Faker - I'm Into You


                  Nadszedł sylwester. Przez cały dzień w telewizji pokazywali zakończenie roku w różnych miejscach na świecie. Od rana było słychać strzały petard. W sklepach panowały kolejki. Wszyscy kupowali alkohol.
                  Wojtek wszedł do pokoju, w którym Kaja malowała paznokcie.
                  – Kaja! Idę do sklepu. Prosili, by każdy przyniósł coś do picia, rozumiesz.
                  – Jasne. Kup jeszcze coś do picia do domu. Nie wiem, jakiś sok pomarańczowy, czy coś.
                  Włodarczyk kiwnął głową, założył kurtkę i czapkę i wyszedł z domu. Na dworze panował duży ziąb. Szybko załatwił sprawę dotyczącą zakupu alkoholu i wrócił do domu. Razem z Rudą zjedli obiad i zaczęli się szykować. Kaja założyła fioletową sukienkę do połowy ud, włosy podkręciła, a grzywkę spięła do góry. Do tego nałożyła czarne szpilki, odpowiednio się pomalowała i była już gotowa do wyjścia. Wojtek założył fioletową koszulę i czarny garnitur. Zamówili taksówkę i udali się pod hotel z restauracją, w której miało odbyć się to całe zamieszanie. Byli ostatni, ale nie spóźnili się. Siedzieli przy stoliku razem z Karolem Kłosem i Olą oraz z Maćkiem Muzajem i Moniką. Wszystko rozpoczęło się punktualnie o godzinie 20. Najpierw przemówienie prezesa Piechockiego i oficjalne otwarcie imprezy.
                  – Ktoś ma jakieś pytania? – zapytał pan Konrad. Na sali panowała cisza, ale w pewnym momencie rękę podniósł Michał Winiarski. Zupełnie jak w szkole.
                  – Michale?
                  – Ja mam pytanie do trenera. – było widać zdziwienie na twarzach wszystkich zgromadzonych.
                  – Słucham cię, Michał – przejął mikrofon Miguel.
                  – No bo... No bo ja... – nie umiał się wysłowić. Było widać zmieszanie na jego twarzy.
                  – Michał, mów... Czasu nie ma – pogonił go trener.
                  – Kiedy będzie trening? Bo ja nie wiem ile mogę wypić, no a jak jutro będzie ten trening, no to wtedy prawie nic nie mogę wypić, bo przecież z kacem to jak ja będę trenował? No, a poza tym to przecież najważniejsze mecze teraz są, no i jak to beze mnie tak ten no... – przeczesał włosy ręką. Michał jeszcze nic nie wypił, a tak się zachowywał...
                  – Michał! – krzyknęła Dagmara i zdzieliła go po głowie. Cała sala wybuchła śmiechem.
                  – Winiar, spokojnie. Możesz pić ile chcesz. Trening będzie 2 stycznia. – odpowiedział z uśmiechem Miguel.
                  Zaczęło się sztywno. Muzyka leciała, nikt nie tańczył, ale po godzinie większość siatkarzy była wstawiona, dlatego na parkiecie było co raz więcej ludzi. Kaja z Moniką udały się na zewnątrz, trochę się przewietrzyć. Na niebie można było już zaobserwować pierwsze sztuczne ognie. Stały i rozmawiały z 30 minut. Tego im było potrzeba.
                  Wróciły do lokalu, zajęły swoje miejsca. Wraz ze swoimi partnerami ruszyły na parkiet. Od Wojtka było już czuć dużą ilość alkoholu, jednak trzymał się na nogach. Przetańczyli cała godzinę, gdy podszedł Winiar.
                  – Odbijany! – wydarł się, a Wojtek wyraźnie posmutniał.
                  – Tylko nie za długo, bo będę zazdrosny! – wybełkotał i puścił oczko.
                  Kai się podobało. Stwierdziła, że co jak co, ale Winiar jest tu najlepszym tancerzem. Przetańczyła jeszcze z Karolem, Kacprem Piechockim, Brdjovicem i Conte. Padnięta wróciła na swoje miejsce. Nie miała siły ruszyć ręką. Siedziała przy stoliku sama. Wojtek wywijał na parkiecie z Olą, Maciek z Dagmarą, a Monika z Wroną. Ni stąd, ni zowąd koło niej usiadł Marechal. Porozmawiali chwilę o wszystkim i o niczym. Kaja cieszyła się, że pracuje w Skrze. Wszyscy byli dla siebie jak rodzina. Fakt, zdarzały się małe kłótnie, ale szybko się o nich zapomniało i znowu było jak dawniej.
                  Przed 24 nastąpiło wielkie odliczanie. Po 10 sekundach niebo było pełne kolorowych fajerwerków. Wszyscy składali sobie życzenia.
                  – Wszystkiego najlepszego, Słońce. Żeby ten rok był jeszcze lepszy, żebyśmy wytrwali. Jak najmniej kłótni, jak najwięcej... no wiesz – przyjmujący poruszył znacząco brwiami – No i czego sobie zapragniesz w tym nowym roku! - pocałowali się.
                  – Wojtek, wiesz, że nie umiem składać życzeń, więc... Życzę ci tego samego – zaśmiała się – Kocham cię!
                  – Ja ciebie też!
                  – No moje kochane gołąbeczki! - oho, wtargnął Kłos ze swoim towarzyszem Wroną – Wszystkiego co sobie wam dusza zapragnie!
                  – Spełnienia marzeń! – krzyknął Andrzej
                  – Wojtku, mistrzostwa w tym roku! Kaju, żebyś jak najmniej musiała nas masować, bo się przemęczysz i co będzie? – zaśmieli się.
                  – No i najważniejsze! Karolu... – zapowiedział Wrona
                  – Żeby w tym roku jeszcze nie narodziło się małe, rude siatkarzyniątko! – wrzasnęli wspólnie.
                  – Bo co jak co, ja jeszcze wujkiem nie chce zostać – powiedział Karol.
                  – Pamiętajcie, żadnego seksu przed ślubem!
                  – Ups... – wymsknęło się Wojtkowi
                  – Oj, Andrzej, mówiłem, żebyś tego nie mówił, bo to logiczne, że już dawno po! – wyraźnie było widać udawany smutek Karola – dobrze, że biedny Wojtek nie będzie nic pamiętał.
                  – W..w..wcaleee niee! Jaaa wszyyystko pamiętać będę – powiedział ledwo co trzymając się na nogach.
                  – Ehe.. właśnie widzimy. - głos zabrał Wronaty. Wpatrywali się w Wojtka, który zasypiał na stojąco i wybuchli śmiechem.
                  – Dobra chłopaki, wiecie co, ja go może zaprowadzę do stolika, niech sobie posiedzi odpocznie. – środkowi kiwnęli twierdząco głową - Dzięki jeszcze raz za życzenia, do zobaczenia potem.
                  Dali sobie całusy w policzek (oczywiście Kaja-Karol i Andrzej-Kaja, żeby nie było, że Karol z Andrzejem też się pocałowali!) i Kaja odprowadziła Wojtka do stolika. Impreza potrwała do 3 nad ranem. Każdy siatkarz wraz z osobą towarzyszącą mieli zarezerwowany pokój w hotelu. Każdy pokój taki sam. Zielono-brązowe pomieszczenie. Na przeciw drzwi, wejście na balkon, Duże dwuosobowe łóżko z baldachimem. Duży telewizor na ścianie, pod nim małe szafki i lodówka. Po lewej stronie łóżka, wielka brązowa szafa i zaraz przy drzwiach wejściowych, wejście do łazienki. Jednak z łazienką nie było nic niesamowitego. Typowo hotelarska.
                  Para położyła się, Wojtek przytulił Rudą i obydwoje udali się w krainę Morfeusza. Obudzili się koło 14. Siatkarz cierpiał na ból głowy, ale na całe szczęście Ruda miała ze sobą tabletki i małą wodę niegazowaną. Szybko mu to podała
                  – Jesteś wspaniała – powiedział.
                  Leżeli tak do 16. W końcu podnieśli się i zaczęli się szykować do wyjścia. Wojtek zamówił taksówkę i po 40 minutach byli już w domu. Tak świętowali pierwszy dzień 2015 roku. Rok wielu wyzwań i poświęceń. Rok przed Igrzyskami Olimpijskimi.



_______________________________________________


                  Wróciłam. Chcę to skończyć. Jesteście wspaniali, bo mimo, że nie pisałam nic od grudnia, wyświetlenia nadal rosną! Kocham Was i mam nadzieję, że odbije się to na komentarzach... Chociaż, czego ja mogę po Was oczekiwać. Ale śmiało, możecie po mnie jechać w komentarzach. Nie obrażę się.
Do następnego:))

wtorek, 23 grudnia 2014

Wesołych Świąt!

When na dworze biały snow,
Wtedy Christmas Święta są!
Christmas Tree ma bombek w bród,
a na table pełno food!
Karp fish swimming in the woda,
Kill him będzie very szkoda!
When na niebie star zaświeci,
Santa leci to the dzieci!
I wish zdrowia dla for you
And szczęśliwy New Year too!
WESOŁYCH ŚWIĄT
WSZYSTKIM!!!



Znalezione w internetach, ale nie mogłam się oprzeć i nie wstawić ich haha

Teraz bardziej ode mnie:
WESOŁYCH I
BŁOGOSŁAWIONYCH ŚWIĄT
ZDROWIA
SZCZĘŚCIA
POMYŚLNOŚCI
SPEŁNIENIA MARZEŃ
DĄŻENIA DO WYZNACZONYCH CELÓW
ABY KOLEJNY ROK
2015 BYŁ LEPSZY OD
2014
MOŻE ZNALEZIENIA TEJ JEDYNEJ OSOBY? :D
JEŻELI JUŻ TAKOWĄ POSIADACIE,
TO SZCZĘŚCIA Z NIĄ :)
I JESZCZE CZEGO SOBIE ZAPRAGNIECIE!

ŻYCZĘ JA - AUTORKA :D


poniedziałek, 22 grudnia 2014

4.6 "I tak minął im 25 grudnia 2014"



ZAPRASZAM DO ODPOWIADANIA NA ANKIETĘ, KTÓRA  ZNAJDUJĘ SIĘ NA SAMYM KOŃCU STRONY

                                                 _________________________________


                 
Następnego dnia, Wojtek spał w najlepsze, gdy Kaja się już przebudziła. Wyślizgnęła się z łózka i udała się do salonu, gdzie znajdowała się choinka. Wzięła pudełko z napisem 'KAJA'. Rozwiązała wstążkę, zerwała papier i otworzyła kartonowe pudełko. Z wrażenia przyłożyła dłoń do otwartej buzi. Nie mogła uwierzyć własnym oczom.
                  – Podoba się – usłyszała męski głos za swoimi plecami.
                  – Ja... ja... ja nie wiem co powiedzieć – powiedziała ze łzami – Skąd to wziąłeś? Przecież... tych koszulek nikt nie ma.
                  – A widzisz! Poszperałem w internecie, znalazłem adres e-mail do twojej trenerki, spotkaliśmy się, a że byłaś kapitanem zespołu, to koszulkę miała u siebie w domu.
                  – Kocham cię!
                  Powiedziała i utonęła w jego ramionach. Ta koszulka, w której reprezentowała barwy swojego klubu, parę lat temu były jej dumą. Teraz mogła znowu wrócić do tamtych czasów.
                  – To teraz ty otwórz – jak powiedziała, tak zrobił – Może nie będzie taki super jak mój, ale...
                  – Przestań! Jest świetny. Co dziś robimy?
                  – Nie mam pojęcia...
                  – Dobra, mam pomysł. Ubierz się, jakbyś szła biegać, zrobię śniadanie i pójdziemy w jedno miejsce.
                  Kaja przybrała dziwny wyraz twarzy, ale zrobiła to co polecił jej Włodarczyk. Ubrała legginsy termoaktywne, z tego samego materiału bluzkę z długim rękawem, na to kamizelkę, włosy związała w kucyka i na głowę założyła jeszcze neonową opaskę. Gotowa udała się do kuchni, gdzie czekały na nią zrobione kanapki. Z łazienki dobiegał dźwięk przypominający obdzieraną kurę z piór... A, nie. To tylko Wojtek śpiewał.
                  Siatkarz przebrany w odpowiedni strój wziął tylko piłkę, którą wcześniej na pompował i razem udali się na pobliskie boisko.
                  – Wojtek, ale ja naprawdę nie umiem już grać – przez całą drogę Kaja jęczała mu nad uchem
                  – I tak grasz lepiej ode mnie... To co? Najpierw rzuty, potem jeden na jeden?
                  – No niech ci będzie
                  Powiedziała i zaczęli grać. Grę 1x1 zakończyli remisem i w dobrych humorach wrócili do domu. Kaja wzięła prysznic i zasiadła przed telewizorem, gdy Wojtek korzystał z łazienki. Gdy siatkarz dołączył do Rudej. Włączyli jakiś nudny film i przez pierwsze 20 minut ślepo wpatrywali się w ekran.
                  – Mamy jakieś plany na sylwestra? – zapytała
                  – Właśnie miałem mówić... Skra organizuje sylwester, no i wiesz.. wszyscy będą.. W sumie to mamy obowiązek.. Ale jak coś to coś wymyślimy i zwiniemy się stamtąd...
                  – Będzie fajnie – odpowiedziała i uśmiechnęła się
                  – Co będziemy jeszcze dzisiaj robić?
                  – Chyba to co teraz...
                  I tak minął im 25 grudnia 2014.
__________________________________________

                  Rozpieszczam... 
                  Nawet nie wiecie, jak bardzo cieszą mnie te komentarze.. 
                  W niespełna jeden dzień ponad 500 wyświetleń! OMG :O 
                  To teraz poproszę tyle komentarzy :D

niedziela, 21 grudnia 2014

4.5 'Renifery marzną na parkingu'

                                                                                                                        Słucham: KaeN - Zbyt wiele


                 
– Ale co się stało? Mów!
                  – Byłam u Moniki, pomóc jej w wyprowadzce zanim przeniosła się do Łodzi. Mieszkała wtedy przy cmentarzu w Lipach*.. chciałam być szybciej w domu, więc poszłam przez las... Było ciemno i czułam, że ktoś mnie śledzi... Zaczęłam biec, ale ten ktoś mnie dogonił.. nagle straciłam przytomność... obudziłam się, gdy było jasno. Miałam całą poszarpaną koszulkę i rozpięte spodnie... zadzwoniłam na policię – wzięła oddech – mieli kłopot, żeby mnie znaleźć, ale po 3 godzinach udało się. Zawieźli mnie do szpitala, ale znowu straciłam przytomność. Podobno miałam dużo obrażeń zewnętrznych.
                  – Jak to podobno?
                  – Znam to z opowieści mojej mamy. Miałam złamaną rękę i nogę. Dzięki temu musiałam zrezygnować z tego, co w życiu było dla mnie najważniejsze...
                  – Co to było?
                  – Grałam w koszykówkę. Prawie jak ty. Mój dzień wyglądał tak: Wstawałam, jadłam, szłam do szkoły, trening, powrót do domu, kolejny trening, jadłam, spałam... I tak przez 8 lat.. Byłam bardzo dobra.. Miałam wiele statuetek MVP.. Największy rekord to miałam po jednym sezonie. 18.42 punktu na mecz.. Naprawdę to było coś... W jednej chwili mi to zabrano.. Dlatego unikałam lasu. Dlatego tak się zachowałam. Przepraszam. – kolejne łzy wypłynęły z jej oczu
                  – Przestań! – powiedział
                  Trwali w uścisku przez kolejne minuty. Kaja poczuła, że ma w końcu taką osobę, której może powiedzieć dosłownie wszystko. Nikt oprócz jej, Moniki i rodziców Rudej nie wiedział o tej sytuacji. Teraz powróciła do tych wspomnień mówiąc wszystko Wojtkowi. Nie czuła się z tym źle.
                  – Chodź. Wracamy.
                  I tak zrobili. Kaja szła trzymając się kurczowo Wojtka za rękę. Mimo że mu o tym wszystkim opowiedziała, nadal się bała. Wsiedli do samochodu i w ciszy udali się w stronę domu.
~

                  Nadeszły święta. Śniegu jak nie było, tak nie było. Mrozu też w tym roku jeszcze nie zaznano. Dzieci, gdy wstały od razu gnały do okna, by zobaczyć, czy ulica jest biała. Niestety, od prau tygodni bez skutku. Dorośli się cieszyli, że śnieg nie spadł. Nie musieli odśnieżać przed domem, skrobać szyb czy zakładać kolejnych warstw ubrań.
                  Kaja w kuchni kończyła przyszykowanie potraw na ten magiczny wieczór. Natomiast siatkarz zaczął nakrywać do stołu. W tle leciały znane wszystkim kolędy. Choinka w rogu się świeciła, a w powietrzu było czuć zapach pomarańczy z goździkami.
Ruda stanęła w przejściu, oparła się o framugę i obserwowała, jak Wojtek krząta się i poprawia wszystko co do jednego milimetra.
                  – Co tak stoisz? Pomogłabyś!
                  – Ja?! A kto sprzątał przez ostatni tydzień? Kto teraz spędził dwa dni w kuchni?
                  – Wiesz kochanie... Gdy ty sprzątałaś, ja harowałem na sali, żeby nas nie wywalili z tego mieszkania... – podszedł do niej – Więc mogłabyś okazać trochę szacunku.
Kaja przewróciła oczami i gdy Wojtek chciał już ją przytulić, ta odsunęła się i pognała do drzwi, bowiem pierwsi goście przybili.
                  – Mamo! Tato! Jak dobrze was znowu widzieć! – krzyknęła i rzuciła im się w objęcia.
                  – Już dobrze, dobrze córciu! Możemy wejść? – doszedł do głosu starszy pan w okularach
                  – Zastanowię się – powiedziała Ruda i odsunęła się na znak, aby starsi weszli do środka.
Po paru chwilach zjechała się cała rodzina Dąbrowskich oraz Włodarczyków. Takiego tłumu w tym domu dawno nie było. Dookoła stołu ganiała piątka dzieci. Przy stole wszyscy dyskutowali, aż w końcu Dominik, daleki kuzyn Wojtka, mający zaledwie 5 lat krzyknął
                  – Pielwsa gwiastka na nebie! A Mikolaja nie ma!
                  Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Kaja pobiegła otworzyć, a jej oczom ukazał się pan z długą siwą brodą, z czarnym workiem na prezenty i oczywiście cały ubrany na czerwono!
                  – HO HO HO! CZY SĄ TU JAKIEŚ GRZECZNE DZIECI?
                  – Są! – Wrzasnęły dzieci i w mgnieniu oka znalazły się przy Świętym Mikołaju. (Tak naprawdę to był Wojtek, ale ciii)
                  – Dzieci! Ale dajcie przejść Mikołajowi, jest zmęczony podróżą, prawda? – powiedziała mama Kai.
                  – Oj i to nie wiecie jak! Można tu klapnąć? – pokazał palcem na jedo z krzeseł
                  – No jasne panie Mikołaju. - odpowiedziała mama Wojtka
                  Mikołaj rozdał wszystkie prezenty, poczęstował się piernikami i udał się w dalszą podróż, bo jak stwierdził: 'Renifery marzną na parkingu'.
                  O 23.30 nikogo w Włodarczykowym mieszkaniu nie było. Młodzi udali się do kościoła na pasterkę i o 1.30 wrócili do domu. Nie chciało im się sprzątać, więc zostawili to do jutra. Położyli się w łóżku.
                  – Rozpakowałaś prezent? – zapytał Wojtek, gdy już Kaja powoli zasypiała.
                  – Daj mi spokój już... Zmęczona jestem. Jutro, dobrze?
                  – Jasne.
                  Wojtek pocałował ją w ramie i szepnął jej do ucha 'Kocham Cię', przytulił ją i w tej pozie usnął.

__________________________________________________

                  Nie będę się usprawiedliwiać, bo to bez sensu.
                  Początek tandetny, wiem... Przepraszam.