Słucham: KaeN - Zbyt wiele
– Ale co się stało? Mów!
– Byłam u Moniki, pomóc jej w wyprowadzce zanim przeniosła się do Łodzi. Mieszkała wtedy przy cmentarzu w Lipach*.. chciałam być szybciej w domu, więc poszłam przez las... Było ciemno i czułam, że ktoś mnie śledzi... Zaczęłam biec, ale ten ktoś mnie dogonił.. nagle straciłam przytomność... obudziłam się, gdy było jasno. Miałam całą poszarpaną koszulkę i rozpięte spodnie... zadzwoniłam na policię – wzięła oddech – mieli kłopot, żeby mnie znaleźć, ale po 3 godzinach udało się. Zawieźli mnie do szpitala, ale znowu straciłam przytomność. Podobno miałam dużo obrażeń zewnętrznych.
– Jak to podobno?
– Znam to z opowieści mojej mamy. Miałam złamaną rękę i nogę. Dzięki temu musiałam zrezygnować z tego, co w życiu było dla mnie najważniejsze...
– Co to było?
– Grałam w koszykówkę. Prawie jak ty. Mój dzień wyglądał tak: Wstawałam, jadłam, szłam do szkoły, trening, powrót do domu, kolejny trening, jadłam, spałam... I tak przez 8 lat.. Byłam bardzo dobra.. Miałam wiele statuetek MVP.. Największy rekord to miałam po jednym sezonie. 18.42 punktu na mecz.. Naprawdę to było coś... W jednej chwili mi to zabrano.. Dlatego unikałam lasu. Dlatego tak się zachowałam. Przepraszam. – kolejne łzy wypłynęły z jej oczu
– Przestań! – powiedział
Trwali w uścisku przez kolejne minuty. Kaja poczuła, że ma w końcu taką osobę, której może powiedzieć dosłownie wszystko. Nikt oprócz jej, Moniki i rodziców Rudej nie wiedział o tej sytuacji. Teraz powróciła do tych wspomnień mówiąc wszystko Wojtkowi. Nie czuła się z tym źle.
– Chodź. Wracamy.
I tak zrobili. Kaja szła trzymając się kurczowo Wojtka za rękę. Mimo że mu o tym wszystkim opowiedziała, nadal się bała. Wsiedli do samochodu i w ciszy udali się w stronę domu.
– Ale co się stało? Mów!
– Byłam u Moniki, pomóc jej w wyprowadzce zanim przeniosła się do Łodzi. Mieszkała wtedy przy cmentarzu w Lipach*.. chciałam być szybciej w domu, więc poszłam przez las... Było ciemno i czułam, że ktoś mnie śledzi... Zaczęłam biec, ale ten ktoś mnie dogonił.. nagle straciłam przytomność... obudziłam się, gdy było jasno. Miałam całą poszarpaną koszulkę i rozpięte spodnie... zadzwoniłam na policię – wzięła oddech – mieli kłopot, żeby mnie znaleźć, ale po 3 godzinach udało się. Zawieźli mnie do szpitala, ale znowu straciłam przytomność. Podobno miałam dużo obrażeń zewnętrznych.
– Jak to podobno?
– Znam to z opowieści mojej mamy. Miałam złamaną rękę i nogę. Dzięki temu musiałam zrezygnować z tego, co w życiu było dla mnie najważniejsze...
– Co to było?
– Grałam w koszykówkę. Prawie jak ty. Mój dzień wyglądał tak: Wstawałam, jadłam, szłam do szkoły, trening, powrót do domu, kolejny trening, jadłam, spałam... I tak przez 8 lat.. Byłam bardzo dobra.. Miałam wiele statuetek MVP.. Największy rekord to miałam po jednym sezonie. 18.42 punktu na mecz.. Naprawdę to było coś... W jednej chwili mi to zabrano.. Dlatego unikałam lasu. Dlatego tak się zachowałam. Przepraszam. – kolejne łzy wypłynęły z jej oczu
– Przestań! – powiedział
Trwali w uścisku przez kolejne minuty. Kaja poczuła, że ma w końcu taką osobę, której może powiedzieć dosłownie wszystko. Nikt oprócz jej, Moniki i rodziców Rudej nie wiedział o tej sytuacji. Teraz powróciła do tych wspomnień mówiąc wszystko Wojtkowi. Nie czuła się z tym źle.
– Chodź. Wracamy.
I tak zrobili. Kaja szła trzymając się kurczowo Wojtka za rękę. Mimo że mu o tym wszystkim opowiedziała, nadal się bała. Wsiedli do samochodu i w ciszy udali się w stronę domu.
~
Nadeszły święta. Śniegu jak nie było, tak nie było. Mrozu też w tym roku jeszcze nie zaznano. Dzieci, gdy wstały od razu gnały do okna, by zobaczyć, czy ulica jest biała. Niestety, od prau tygodni bez skutku. Dorośli się cieszyli, że śnieg nie spadł. Nie musieli odśnieżać przed domem, skrobać szyb czy zakładać kolejnych warstw ubrań.
Kaja w kuchni kończyła przyszykowanie potraw na ten magiczny wieczór. Natomiast siatkarz zaczął nakrywać do stołu. W tle leciały znane wszystkim kolędy. Choinka w rogu się świeciła, a w powietrzu było czuć zapach pomarańczy z goździkami.
Ruda stanęła w przejściu, oparła się o framugę i obserwowała, jak Wojtek krząta się i poprawia wszystko co do jednego milimetra.
– Co tak stoisz? Pomogłabyś!
– Ja?! A kto sprzątał przez ostatni tydzień? Kto teraz spędził dwa dni w kuchni?
– Wiesz kochanie... Gdy ty sprzątałaś, ja harowałem na sali, żeby nas nie wywalili z tego mieszkania... – podszedł do niej – Więc mogłabyś okazać trochę szacunku.
Kaja przewróciła oczami i gdy Wojtek chciał już ją przytulić, ta odsunęła się i pognała do drzwi, bowiem pierwsi goście przybili.
– Mamo! Tato! Jak dobrze was znowu widzieć! – krzyknęła i rzuciła im się w objęcia.
– Już dobrze, dobrze córciu! Możemy wejść? – doszedł do głosu starszy pan w okularach
– Zastanowię się – powiedziała Ruda i odsunęła się na znak, aby starsi weszli do środka.
Po paru chwilach zjechała się cała rodzina Dąbrowskich oraz Włodarczyków. Takiego tłumu w tym domu dawno nie było. Dookoła stołu ganiała piątka dzieci. Przy stole wszyscy dyskutowali, aż w końcu Dominik, daleki kuzyn Wojtka, mający zaledwie 5 lat krzyknął
– Pielwsa gwiastka na nebie! A Mikolaja nie ma!
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Kaja pobiegła otworzyć, a jej oczom ukazał się pan z długą siwą brodą, z czarnym workiem na prezenty i oczywiście cały ubrany na czerwono!
– HO HO HO! CZY SĄ TU JAKIEŚ GRZECZNE DZIECI?
– Są! – Wrzasnęły dzieci i w mgnieniu oka znalazły się przy Świętym Mikołaju. (Tak naprawdę to był Wojtek, ale ciii)
– Dzieci! Ale dajcie przejść Mikołajowi, jest zmęczony podróżą, prawda? – powiedziała mama Kai.
– Oj i to nie wiecie jak! Można tu klapnąć? – pokazał palcem na jedo z krzeseł
– No jasne panie Mikołaju. - odpowiedziała mama Wojtka
Mikołaj rozdał wszystkie
prezenty, poczęstował się piernikami i udał się w dalszą
podróż, bo jak stwierdził: 'Renifery marzną na parkingu'.
O 23.30 nikogo w Włodarczykowym mieszkaniu nie było. Młodzi udali się do kościoła na pasterkę i o 1.30 wrócili do domu. Nie chciało im się sprzątać, więc zostawili to do jutra. Położyli się w łóżku.
– Rozpakowałaś prezent? – zapytał Wojtek, gdy już Kaja powoli zasypiała.
– Daj mi spokój już... Zmęczona jestem. Jutro, dobrze?
– Jasne.
Wojtek pocałował ją w ramie i szepnął jej do ucha 'Kocham Cię', przytulił ją i w tej pozie usnął.
O 23.30 nikogo w Włodarczykowym mieszkaniu nie było. Młodzi udali się do kościoła na pasterkę i o 1.30 wrócili do domu. Nie chciało im się sprzątać, więc zostawili to do jutra. Położyli się w łóżku.
– Rozpakowałaś prezent? – zapytał Wojtek, gdy już Kaja powoli zasypiała.
– Daj mi spokój już... Zmęczona jestem. Jutro, dobrze?
– Jasne.
Wojtek pocałował ją w ramie i szepnął jej do ucha 'Kocham Cię', przytulił ją i w tej pozie usnął.
__________________________________________________
Nie będę się usprawiedliwiać, bo to bez sensu.
Początek tandetny, wiem... Przepraszam.
Dziękuję że wróciłaś ♥ Tak mi tego opowiadania brakowało ♥
OdpowiedzUsuńSą przecudowni! W sumie u nas trochę podobnie, jak nie było śniegu, tak nie ma :// nie wiem, czy to moje odczucie czy to celowe, ale czy Kaja była troszkę.. oziębła? dla Wojtka w końcówce?.. hm.
wesołych świąt! ;*
Wróciłaś ♥
OdpowiedzUsuńAle się cieszę :D
Zapraszam do mnie http://niepewnosc-oto-co-zmusza-do-myslenia.blogspot.com/ Dopiero zaczynam :D
Wróciłaś! :) Już się bałam, że nigdy więcej nie przeczytam Twoich wspaniałych opowiadań.... Idealny prezent na urodziny, dziękuję!
OdpowiedzUsuńI zapraszam wszystkich fanów siatkówki tutaj ---------> https://www.facebook.com/pages/Siatk%C3%B3wka-jest-bowiem-zacnym-sportem-Milordzie-/208270342641466